Jednak jakiś czas temu obejrzałam film Karoliny z kanału Stylizacje, gdzie prezentowała spray z firmy L'Oreal Paris - Colorista. Pomyślałam "świetna opcja"! Można mieć na włosach szalony kolor, który zmyje się po użyciu szamponu. Skuszona filmem kupiłam sobie, będąc w Gdyni, kolor #pinkhair. Byłam przekonana, że na moich blond końcówkach odcień wyjdzie przepiękny.
Nawet nie chcecie wiedzieć jak wściekła i rozczarowana byłam, kiedy spray nie dał żadnego koloru na moich włosach. No może minimalny poblask, kiedy mocno się przyjrzałam. 27,99 zł wyrzucone w błoto (teraz jest w promocji i kosztuje 21,99 zł). Zużyłam całą buteleczkę i uzyskałam zerowy efekt. Byłam mocno rozczarowana, zwłaszcza, że produkt był zachwalany przez popularną youtuberkę. Od razu uprzedzę, że porządnie "szejkowałam" pojemnikiem, żeby wszystko dobrze się wymieszało. Jedynie, ostatnie dwa psiki dały jakiś kolor. Na pewno nie taki jak na opakowaniu. Nie wiem, trafił mi się wadliwy egzemplarz?
Następnego dnia trafiłam do centrum handlowego i kolejnego Rossmanna, w którym znalazłam inną propozycję do krótkotrwałej koloryzacji włosów. Tym razem z firmy Schwarzkopf, a dokładnie Live Pastel Spray. Stojąc przy półce zdążyłam jeszcze wejść na Wizaż i sprawdzić opinie. Wprawdzie na stronie drogerii widzę, że jest w cenie 20,99 zł to wydaje mi się, że ja kupiłam spray w cenie ok. 13 zł. Możliwe, że trafiłam na promocję. Opinie nie były najgorsze, więc postanowiłam jeszcze raz zaryzykować.
Wybrałam Candy Cotton, czyli coś pomiędzy różem, a brzoskwinią. Ten produkt nie ma "suchej" konsystencji, jak Colorista, który jest bardziej jak lakier do włosów. Produktem ze Schwarzkopfu psikamy włosy i czekamy aż wyschną. Ja zawinęłam je w koczek, żeby nie wybrudzić całej skóry. I co? I efekty są! Do zestawu są dołączone rękawiczki, ale nie korzystałam z nich. Po dwóch myciach, farba zeszła z dłoni, których używałam do lepszego rozprowadzenia koloru. Wprawdzie instrukcja mówi, aby spryskać włosy po umyciu i nałożeniu odżywki, ale ja przeprowadziłam operację na suchych i umytych włosach. Raz je wysuszyłam suszarką, a raz pozwoliłam farbce po prostu wyschnąć.
Jedynym mankamentem jest to, że nie przeczytałam informacji na opakowniu, która mówi, że kolor utrzymuje się do 3 myć. Rzeczywiście, po pierwszym myciu kolor nie zszedł całkowicie z włosów. Już nie rzuca się tak w oczy, ale jest widoczny. Po 3 myciu są widoczne jeszcze lekkie odcienie, które blakną po kolejnych myciach.
Poniżej zdjęcia efektów Live Pastel Spray. Po użyciu Coloristy nie robiłam żadnych zdjęć, bo nie było czego fotografować...
Po lewej: dzienne światło, po wystylizowaniu włosów. || Po prawej: sztuczne światło, zaraz po wysuszeniu suszarką. |
Dodatkowym plusem produktu ze Schwarzkopf jest wydajność. Zafarbowałam już dwa razy połowę włosów, a jeszcze nie zużyłam połowy produktu. Coloristę zużyłam całą i nie zaróżowiłam nawet pasemka. Powinnam złożyć reklamację i poprosić o zwrot kosztów, ale chyba nie ma sensu się w to bawić. Jako konsumentka - jestem rozczarowana.
Zauważyłam na stronie Rossmanna, że od października Schwarzkopf wprowadza do oferty też spraye trzymające kolor do pierwszego mycia, na razie nie ma za dużego wyboru, ale może go poszerzą. Na pewno je wypróbuję, po pozytywnym doświadczeniu z Live Pastel Spray.
A czy wy używaliście tych produktów? Macie czasem ochotę na szalony, krótkotrwały kolor na włosach?
U mnie nie byłoby ani jednego ani drugiego widać.. zbyt ciemne włosy. Ale przykre, że colorista dał zerowy efekt :/ tanie toto nie jest.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny efekt wyszedł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tak Po Prostu BLOG :)
Mam za ciemne włosy, ale efekt bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńŁadny efekt :) ja używałam różowej płukanki też fajny daje efekt :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam różne kolory na głowie. Szaleństwa młodości. :D Teraz są to bardziej stonowane odcienie. Nie powiem, ten brzoskwiniowy efekt mi się podoba, choć na moich ciemnych włosach raczej by takiego nie było.
OdpowiedzUsuńU mnie nie byłoby żadnego efektu, jestem brunetka. Jednak dla blondynek fajny pomysł na wakacyjne szaleństwo.
OdpowiedzUsuńNie używałam tych produktów. póki co wystarczy mi mój rudy z fioletem nałożony przez fryzjerkę. Nie wiem jaki odcień mogłabym dorzucić, żeby się wkomponował ;)
OdpowiedzUsuńMoje włosy są zbyt ciemne, ale moja młodsza siostra co chwilę czymś sobie psika swoje włosy.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taki kolor i to bardzo ;) Szkoda, że kiedyś nie było takich produktów na rynku ;)
OdpowiedzUsuńładny efekt, ja najbardziej lubię zimne, fioletowe tony
OdpowiedzUsuńhmm coś tam widać ;D
OdpowiedzUsuńnie dla mnie -mam ciemne włosy, ale u Ciebie bardzo mi się efekt podoba ;)
OdpowiedzUsuńNawet fajnie wygląda :) Kiedyś zapragnęłam mieć fiolet na głowie - i miałam :) Taki jasny prawdziwy fiolet :) Teraz bym mogła kupić takie cacko
OdpowiedzUsuńCałkiem niezły efekt u Ciebie wyszedł
OdpowiedzUsuńNie znam tych produktów ale ostatnio testowalam płukanki z Delii i też była tam różowa
OdpowiedzUsuńpodrzucę pomysł mojej chrześnicy :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ten pierwszy nie dał żadnego efektu. Pieniądze wyrzucone w błoto. Podoba mi sie taki efekt na wakacje, wyjazd, tak żeby coś zmienić na chwilę. Chyba na dłuższą metę bym się nie zdecydowała :)
OdpowiedzUsuńfajny efekt. szkoda, że to zabawa tylko dla blondynek.
OdpowiedzUsuń