Dzisiaj wyglądam szczególnie uroczo, bo do policzków doszedł nos, który cierpi z powodu kataru, przy okazji zauważyłam, że aplikowanie na niego oleju kokosowego przynosi większą ulgę niż krem Nivea, po którym podrażnienia mnie zwyczajnie szczypią.
Skoro moja cera postanowiła się już tak buntować, wybrałam się do drogerii Superdrug (bardzo malutka, Rosmann jest jakieś 6 razy większy) i tam pobuszowałam po nie tak małej ofercie kremów do twarzy. Raczej nie chciałam inwestować od razu dużych pieniędzy, może to taki wybryk, bunt młodzieńczy cery i jej przejdzie. Zdecydowałam się na firmę, którą znam, ale nie miałam z nią za wielkiej styczności, używałam mleczek do demakijażu i żełów do mycia twarzy od Garnier, które bardzo mi pasowały (mleczka jak to mleczka, nigdy nie przepadałam za nimi, ale te były akceptowalne u mnie). Kremu nigdy nie miałam, więc wybrałam ten - do suchej i wrażliwej skóry.
Kremik - bombkę - o pojemności 50 ml, zapakowany mamy w kartonik ze wszystkimi informacjami. Bardzo spodobała mi się różowa szata graficzna i chociaż nie ma ona żadnego wpływu na kosmetyk to zawsze jakoś przyjemniej się używa. Zapachu praktycznie nie ma, chociaż mój chłopak wyczuł jakąś delikatną woń. Ja nic nie czuję (sprawdzałam jeszcze przed katarem!).
Czy to produkt stworzony dla mnie? Tak, jeśli Twoja skóra jest sucha lub wrażliwa i poszukujesz kompleksowej pielęgnacji nawilżającej, aby pielęgnować skórę na co dzień. Multiaktywna, nawilżająca formuła kremu zapewnia trzy poziomy skuteczności: walczy z zanieczyszczeniami, chroni skórę przed codziennymi szkodliwymi czynnikami oraz zapewnia optymalne nawilżenie na 24 godziny. Dostosowany do potrzeb skóry suchej lub wrażliwej, ten kompleksowo działający krem łączy ekstrakt z róży o właściwościach ochronnych, nawilzającą glicerynę oraz witaminę E o działaniu antyoksydacyjnym. Efekt - aksamitna i promienna cera każdego dnia.
No i dobrze, tego mi potrzeba, nawilżenia, ale jednocześnie ochrony. Widzę na stronie Garniera, że nasze opakowania się różnią, ja mam różową bombkę, a oni typowe opakowanie.
W sklepie zwróciłam uwagę na skład, nie żebym się znała na tym, ale zobaczyłam parafinę. Wiele z Was oburza się widząc ją gdziekolwiek, dlatego zastanawiałam się czy ten krem to dobry pomysł. Z drugiej strony nigdy kosmetyki zawierające ją nie robiły mi krzywdy.
Po analizie składu (Blogerki, jak wy to robicie, że wszystko wiecie? Milion minut mi zajęło przebrnięcie przez te wszystkie składniki), dowiedziałam się, że krem zawiera składniki komedogenne, ale żadnych alergizujących.
Piszę i piszę, ale czy się sprawdził?
A i owszem. Szybciutko się wchłania, genialnie koi moją skórę, która już tak nie chełpi się swoim czerwonym odcieniem, zmniejszyła się liczba cyklicznych wysypów, skóra jest nawilżona przez cały dzień, a sam produkt, który ma bardzo lekką konsystencję, dobrze współpracuje z podkładem. Nawet mój podrażniony aktualnie nos nie szczypie po jego aplikacji.
Czy miałyście już okazję używać tego kremu? Jakie produkty Garnier polecacie?
Miałam kiedyś krem z Garniera 25+ Youth Radiance. Bardzo mi przypadł go gustu :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego kremu, ale może się skuszę.
OdpowiedzUsuńnie miałam, ale wypróbuję koniecznie :)
OdpowiedzUsuńNie używałam go, szczerze mówiąc widzę go po raz pierwszy;) Z Garniera bardzo lubię płyn micelarny ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że się sprawdził :) Nie miałam go, ale pewnie nie zakupię bo czaję się na inne.
OdpowiedzUsuńUrocze ma opakowanie :)
OdpowiedzUsuńciekawy ...
OdpowiedzUsuńtaki kremik to podstawa w każdym domciu :)
OdpowiedzUsuńjakoś kremy Garniera mi się nie sprawdzają ;p
OdpowiedzUsuń