Slow fashion w mojej szafie.

Niech temat postu Was nie zwiedzie - szafiarka ze mnie marna by była, Chodzi tu o nawiązanie do książki Joanny Glogazy "Slow fashion. Modowa rewolucja." Miałam szansę ostatnio ją przeczytać i cóż mogę powiedzieć - zawsze wiedziałam, że mam sporo ciuchów, w których nie chodzę, zwykle każdy z nich był kwitowany słowami "przyda się" i chowany do szafy. Oczywiście nie przydał się. I raczej się nie przyda. Albo to były ubrania nie w moim stylu (jeśli w ogóle jakiś mam), albo niedobre rozmiarowo (nie ważne, że za małe albo za duże, szkoda wyrzucać), albo po prostu tak bez sensu egzystowały po szafkach i się gniotły nigdy nie wkładane.

Fabric 4


Do porządków w moich ubraniach natchnęła mnie wspomniana książka, mimo że raczej zdawałam sobie sprawę z większości informacji w niej zawartych, takich jak to, że posiadamy ubrania 'przydasię', ubrania za małe, bo "kiedyś schudnę", ubrania sentymentalne, bo "szkoda wyrzucić", ubrania, które do nas nie pasują, ale "są ładne i kosztowały dużo".

Ponadto na przełomie września/października wyjeżdżam do Anglii (szykujcie się na recenzje angielskich kosmetyków :D) i wiem, że spakowanie się na dłuższy okres czasu to byłaby tragedia bez porządków. Na dodatek męczyło mnie codzienne przekopywanie się przez tony ubrań i w rezultacie chodziłam w kilku bluzkach, bo reszty nie chciało mi się szukać.

Dzisiaj wreszcie miałam wolny dzień i postanowiłam się za to zabrać. Muzyczka, zapas napojów, pełna bateria w epapierosie, Franciszek mruczący pod szufladami. Komfortowe warunki pracy.

Zgodnie z zaleceniami w książce opróżniłam wszystkie półki, szuflady i szafkę. No nie powiem, całe łóżko pełne ciuchów. Niejeden facet przytoczyłby od razu "kobiety nie mają się w co ubierać..." Niestety, jeśli kupuje się ubrania, a później okazuje się, że do niczego ani do nas nie pasują to tak się to kończy.

Początek chaosu.

Ogarnięcie tego chaosu zabrało mi kilka godzin... i jestem w szoku jak (raczej) bez sentymentu odkładałam kolejne ubrania na stosik kontener/do sprzedania. Wiele ubrań to nowe lub raz założone rzeczy, więc liczę na to, że przed wyjazdem wpadnie mi trochę grosza. Na przykład za czerwoną sukienkę ze studniówki, którą założyłam raz, ale źle się czuję w takim kolorze. Po za tym nie miała ramiączek, a raczej mało przyjemnym jest sprawdzanie cały wieczór czy mi 'coś' nie wyskoczyło. Jeszcze jedna sukienka to taka, którą kupiłam na siłę na sylwestra, bo nic nie mogłam znaleźć. Jest ładna, owszem, ale źle się na mnie układała i nie czułam się w niej komfortowo. Niestety ona najpierw musi trafić do pralni, po jakimś sosie żebym myślała o sprzedaniu jej.

Z tym się żegnam!

Poniżej zestawienie, czyli jak moje porządki wyglądają w liczbach. Pewnie nie oddają wszystkiego w 100%, bo coś na pewno jest w praniu albo u mojego chłopaka. W zestawieniu brakuje spodni i spodenek, bo akurat z nimi zrobiłam porządek jakiś czas temu.

Rodzaj ubrań
Liczba ogólna
Zostawione
Wyrzucone
Bluzki na długi rękaw
 12
Bluzki na krótki rękaw
 40
28 
12 
Bluzki na ramiączka
 20
11 
Tuniki
Bluzy
Sweterki/kardigany
11 
Spódnice
Koszule
10 
Marynarki
Sukienki

127 
76 
51 

Miałam zadziwiająco dużo bluzek na krótki rękaw, co jest dla mnie dziwne, bo jednak wolę te na ramiączka (najbardziej bokserki). Mam sporo kardiganów, bo uwielbiam je, mogłabym kupować takie narzutki cały czas i z bólem pozbyłam się jednej sztuki, która już się nie nadawała do noszenia, plus dwa swetry, w których i tak nie chodziłam (zielony to nie mój kolor).

Marynarek i koszul miałam sporo, bo kupowałam je kiedy pracowałam w salonie samochodowym i musiałam wyglądać jak człowiek. Teraz raczej w nich nie chodzę, ale jednak zbyt ciężko było mi się pozbyć ich większej ilości. Na początek to i tak nieźle. W spódnicach nie chodzę, zostawiłam dwie, jedną elegancką, a drugą kolorową, która mi się podoba i zdarzyło się ją założyć. 
Z bluzek zostawiłam kilka 'po domu', ale nie jakieś najgorsze łachmany. Jak to Joanna mówi w swojej książce - w domu też trzeba dobrze wyglądać.

cloth

Myślę, że teraz z takiej ilości ubrań łatwiej będzie mi się spakować. Ponadto wiem, że najbardziej służą mi luźne bluzki (chociaż nie do końca takie typowe 'nietoperze'), bokserki i kardigany. No a bluzy zawsze kochałam.

A jak to jest z Waszymi szafami?

Stestuj To

Blogerka od 3 lat. Pasjonatka kosmetyków zarówno drogeryjnych, jak i naturalnych. Uwielbia dzielić się przemyśleniami i poradami.

8 komentarzy:

  1. Ja też mam sporo ubrań, ale jak gdzieś wychodzę to zawsze nie mam się w co ubrać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne porządki, ja robię podobne 2 razy w roku :) Pomaga mi to i znacznie łatwiej utrzymać porządek

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też mam sporo ubrań, a raczej miałam bo teraz raz góra dwa robię porządki i oddaje dla potrzebujących, już nie mówię o dzieciach ile ciuchów oddaje bo dzieciaczki szybko rosną :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię wyrzucać ubrań, zawsze mówię "a może się przyda", jednak staram raz na jakiś czas zrobić porządek, ciężko mi to przychodzi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, niezły wynik. Też muszę zrobić generalne porządki...tak po całości.. :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zbieram się za swoje porządki już od dawna i jakoś nie mam czasu i ochoty...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja w czasie porządków odkładam ubrania te które jeszcze nadają się do użytku i oddaje potrzebującym :)

    OdpowiedzUsuń

Spodobał Ci się ten post? Zapraszam do komentowania i podzielenia się swoją opinią - z chęcią Cię odwiedzę i zobaczę o czym piszesz :)